Warszawa 29.01.2002 r.
Sprawozdanie z wycieczki do Warszawy
„Dzień w Parlamencie”
DZIEŃ PIERWSZY
7:00 Wsiadamy do pociągu
9:35 Wysiadamy centralnie w Warszawie.
10:05 Doczłapałyśmy się do schronu na V piętro. Śniadanko i ustalanie hasła i planu dnia – idziemy przed siebie.
11:00 Na toruńskim Mikołaju znajdujemy aniołka z raju, który zaraz nam pomaga bo …. Orkiestra wojskowa przygrywa, kompania honorowa maszeruje, a ambasador wyjeżdża.
11:20 machamy do trzech ogórków pełnych żołnierzy ( ogórek – czytaj – autobus)
11:30 idziemy….
11:45 idziemy…
11:50 skończyłyśmy iść i stoimy na ulicy „Kamienne schodki” składającej sie ze schodków – zgadnijcie jakich… wybieramy sobie kamienicę, w której chciałybyśmy zamieszkać.
12:30 idziemy na Uniwersytet pooglądać studentów
13:00 wiedzione pierwotnym instynktem głodu „upolowałyśmy” kluski i naleśniki za 2 zł. I 20 gr. w barze typu „Miś”
13:30 dowartościowane cieleśnie ( z wyjątkiem jednej – Marzeny D.) udajemy się na ucztę intelektualną.
13:45 po dopełnieniu formalności zaczęłyśmy zwiedzać miasteczko biblioteczne wyglądające jak wielka, zielona kapsuła kosmiczna… zaobserwowałyśmy, że student najlepiej czuje się leżąc na podłodze przy regale, z książką w ręku.
16:10 uskrzydlone jaskinią wiedzy wyfruwamy do schronu
17:10 trwają wielkie przygotowania do „Dożywocia”
18:30 w strugach deszczu, mimo przeszkód sforsowałyśmy drzwi Teatru Narodowego.
19:30 rozpoczyna się spektakl. Cóż za dziwy nad dziwami, widownia na scenie razem z aktorami!
21:25 przepychamy się po płaszcze i pędzimy do wyjścia dla aktorów.
Około 21:40 nasz rozentuzjazmowany 9 osobowy tłum, gotowy do boju uzbrojony w: notesy, długopisy, programy teatralne i aparaty fotograficzne, wypatrujemy gwiazd (nie tylko na niebie – zresztą jest pochmurno). Udało nam się ustrzelić ( i mamy na to dowody):
- Emiliana Kamińskiego
- Jana Englerta
- Jerzego Łapińskiego
- Magdalenę Warzechę
- Annę Seniuk (która przyjechała odebrać syna po spektaklu – to ten, którego zaraz opiszemy):
- Grzegorza Małeckiego, który był tak speszony, że nie wiedział co ma zrobić – dopiero Mama podpowiedziała mu, że ma się uśmiechnąć do aparatu i złożyć autograf!
Najmilszą rozmowę przeprowadziłyśmy z Anną Seniuk, która pochwaliła nas, że nie jesteśmy zblazowaną młodzieżą warszawska i cieszymy się wszystkim co nas spotyka, oraz z Emilianem Kamińskim, który zapraszał nas do Teatru Buffo.
Dowody naszego polowania mamy w notesach i na zdjęciach.
22:00 nocna zmiana warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. W podskokach wracamy do schroniska.
22:30 zamknęli nam kuchnię…
Kto śpi to śpi, a kto nie śpi …. To co was to obchodzi…
DZIEŃ DRUGI
6:30 kto wstaje, ten wstaje, a kto śpi, ten śpi.
7:05 z wielkim trudem myjemy się, ubieramy, jemy, pakujemy się i szykujemy do wyjścia.
8:45 Wychodzimy……….
9:05 dają nam przepustkę i plakietkę gościa, więc wchodzimy … spotykamy naszych opiekunów Hanię i Jacka. Zasiadamy w galerii dla publiczności w Sejmie i wysłuchujemy ciekawej prelekcji o pracy tej Izby. Schodzimy do podziemia i przechodzimy do hotelu poselskiego (cytat: standard średniego akademika). Filmuje nas telewizja podczas otwarcia przez Marszałka Senatu wystawy „Polacy w Kazachstanie”. Przechodzimy do Biblioteki Sejmowej, która zapewnia posłom i senatorom materiałów prawniczych, historycznych itp.
11:00 obserwujemy początek obrad Senatu. Później uczestniczymy w wykładzie o procesie legislacyjnym i spotykamy się z panem senatorem Zbyszko Piwońskim.
14:00 żegnamy się z naszymi przewodnikami i opuszczamy gmach.
14:15 wleczemy się do baru na studenckie kluchy…. Siedzimy na ławeczce (na UW) i śpiewamy: ”wszyscy mamy źle w głowach, że wracamy… Hej, Hej! Na na na na Hej! Hej! Hej!
16:00 czołgamy się na V piętro schroniska… nabieramy sił do podróży powrotnej
17:50 wsiadamy do Intercity „Ondraszek”
20:15 kończymy relację…
MOTYWY PRZEWODNIE WYCIECZKI:
(tylko my wiemy, co to znaczy, chociaż dwa pierwsze motywy powinni znać poloniści, bo to są cytaty)
Warszawa, 1-2 marca 2000 r.
„Dzień w Parlamencie”
Udział wzięli:
Anna Grabińska
Bożena Bukal
Katarzyna Bubnowicz
Magdalena Machura
Michał Gruner
Sylwia Rogocz
Żaneta Kogut
Prof. Tatiana Konatkiewicz-Brol
PROGRAM WYCIECZKI:
DZIEŃ PIERWSZY
2:30 – pobudka
4:30 – zbiórka W Katowicach
4:45 – dowiadujemy się o opóźnieniu pociągu o 40 min. Przez nieprzyjemny dworzec idziemy do baru, w którym bardzo nieprzyjemnie pachnie. W związku z nadchodzącym niebezpieczeństwem (nieprzyjemni panowie) stwierdzamy, że najskuteczniejszą bronią będą dezodoranty w kulce, które stają się hasłem przewodnim naszej wyprawy. (fafkulce)
5:20 – wsiadamy do pociągu, w którym czujemy się jak w samolocie. Atmosfera „odlotowa”. Snujemy plany na najbliższe dwa dni.
8:10 – przyjazd do Warszawy. Niosąc bardzo ciężkie bagaże obserwujemy „człowieka pająka” myjącego od zewnątrz (ok. 30 piętro) hotel Forum.
9:00 – ostatkiem sił wspinamy się na 5 piętro w schronisku. Po odświeżeniu wyruszamy na podbój stolicy, którą chcemy podziwiać z 30 piętra Pałacu Kultury i Nauki, ale niestety nikt nas tam nie chce – bez naszej zgody zabrano się do remontu…
10:30 – kolosalnymi cenami i pięknymi towarami wita nas IKEA Center.
11:00 – Michał wyczuwa w powietrzu zapach pieniędzy płynący z Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
11:15 – wędrujemy do Teatru Polskiego, a po drodze oglądamy Warszawski Ośrodek Telewizyjny (WOT), siedzibę NBP, Ministerstwo Finansów oraz ulicę Kubusia Puchatka.
12.00 – rozpoczyna się spektakl „Zemsta” w Teatrze Polskim.
14:00 – opuszczamy gmach Teatru i rozpoczynamy polowanie. Spotykamy wspaniałych aktorów, z którymi miło gawędzimy.
A są to:
Jacek Kawalec
Grażyna Barszczewska
Wiesław Michnikowski
Ignacy Gogolewski
Janusz Zakrzeński
Pogawędka skończyła się gorącymi całusami. A kto z kim – jest naszą słodką tajemnicą.
15:00 – pizza była dobra.
16:00 – 18.00 – wysyłamy pocztówki i strasznie mokniemy.
18:00 – zakwaterowanie w schronisku, mycie, rozpakowywanie itp.
19.00 – 21.00 – Warsaw by night.
21.00 - w kafejce (toż to słynna Prohibicja!) zasiada obok nas sam mistrz Zbigniew Zapasiewicz.
22.00 – część wycieczkowiczów, rozłożona na łopatki, śpi, a część podejmuje ambitne dyskusje z gdańskim businessmenem Piotrem.
1:00 – pod wpływem ogromnego wysiłku intelektualnego pozostała część grupy „pada”.
DZIEŃ DRUGI
6:30 – telefon komórkowy budzi nas przeraźliwym dźwiękiem.
7:00 – jemy odżywcze śniadanie.
8:00 – meldujemy się w biurze przepustek Sejmu i spotykamy naszych przewodników: Aldonę i Michała.
9:00 – szwendamy się po Sejmie i Senacie, spotykamy się z posłem Ziemi Tarnogórskiej i Gliwickiej Wacławem Martyniukiem, oglądamy salę obrad Senatu, a na korytarzu spotykamy znane osobistości. Są to:
Józef Oleksy
Piotr Gadzinowski
Longin Pastusiak
Izabela Sierakowska
Bronisław Cieślak
Maciej Płażyński
Piotr Ikonowicz
Włodzimierz Cimoszewicz
Władysław Bartoszewski
Jarosław Kaczyński
Dziennikarka K. Kolenda-Zaleska
12:00 - z galerii dla publiczności obserwujemy obrady Sejmu (temat – autostrady). Udajemy się również podziemnym przejściem do Hotelu Poselskiego.
12:30 – rozmawiamy z przesympatycznym i dowcipnym p. Profesorem, Marszałkiem Sejmu Wiesławem Chrzanowskim.
13:00 – przyglądamy się obradom Komisji Ustawodawczej Senatu (temat: umowy międzynarodowe).
14:00 – zwiedzamy Biuro Analiz i Informacji – dział Integracji Europejskiej, gdzie przygotowuje się ekspertyzy dla senatorów.
14:15 – dowiadujemy się, że na nasze specjalne życzenie, pracownicy sekretariatu Pani Marszałek Alicji Grześkowiak, zorganizują dla nas zwiedzanie gmachu Urzędu Premiera.
16:00 – po skromnym posiłku udaliśmy się na miejsce przeznaczenia (autobusem – gdyż Lancia ministra Michała Grunera nie przyjechała)
W gmachu Urzędu Premiera, przy pomocy naszego przewodnika Michała, zwiedziliśmy salę posiedzeń rządu, salę konferencji prasowych i wiele innych. Na korytarzach była cisza – czasem tylko szybko przebiegł jakiś zapracowany urzędnik.
19:00 - z nosami przy ziemi dowlekliśmy się do dworca, usiedliśmy w przedziale i napisaliśmy tę relację.
I to by było na tyle…..
Korpus Dyplomatyczny
Zespołu Szkół Ekonomicznych w Tarnowskich Górach.
WSPOMNIENIA (umieszczone w kronice wycieczki) z Wycieczki Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Bieszczady 10 – 23 sierpnia 1971 r.
Historyczną datą, która złotymi zgłoskami zapisze się w kronice naszej szkoły, był dzień 10 sierpnia bieżącego roku. W dniu tym bowiem, wraz ze świtem prawie, bo już o godzinie 7 rano, rozpoczął się nasz obóz wędrowny Zasadniczej Szkoły Handlowej. Grupa urodziwych dziewcząt, specjalnie wybranych spośród najbardziej urodziwych miasta i powiatu, wyruszyła w dalekie Bieszczady. Niosła nas tam nie tylko chęć wyżycia się w czasie wakacyjnej przygody, ale i szlachetny obowiązek reprezentowania naszej tarnogórskiej ziemi na turystycznych szlakach.
Ociekałyśmy wilgocią, pokropione łzami rozstania z najbliższymi sympatiami (stałymi i dochodzącymi). Biegły za nami westchnienia ulgi, że nareszcie rodzinne domy odpoczną od nas na jakiś czas.
Pożegnane również przez Panią dyrektor słowami najlepszych życzeń i pełnymi prawdziwie matczynej troski, tego samego dnia wieczorem byłyśmy już w Zagórzu.
Z Zagórza trasa naszego obozu wiodła przez Hoczew, Polańczyk, Wołkowyję, Polanę Czarną, Ustrzyki Dolne, aż do Przemyśla.
Obozowe dni biegły tak szybko jak górskie strumyki, których w Bieszczadach nie mało. Tak szybko, że kiedy całkowicie przywykłyśmy do obozowego życia okazało się, iż te słoneczne i piękne dni dobiegły końca. Niektóre momenty obozowego życia, oglądanie zabytki i krajobrazy zostały przez nasz utrwalone na zdjęciach i w kronice obozowej. Wiele z nich zostanie na zawsze w naszej pamięci, jako jedne z najprzyjemniejszych wspomnień ze szkolnych lat. Przebieg obozu był bardzo urozmaicony. Nasza wędrówka prowadząca przez środek Bieszczad pozwoliła nam zapoznać się z terenami, które w pierwszych latach powojennych zostały doszczętnie zniszczone w czasie walk z bandami UPA. Jeszcze dzisiaj na stokach gór można dostrzec prostokąty zieleni o innym odcieniu niż otaczająca je roślinność. Są to ślady domostw i zabudowań istniejących przed latami. Po tamtych czasach pozostały jeszcze inne ślady. Są to rzędy żołnierskich mogił na cmentarzu w Baligrodzie, w którym śpią wiecznym snem ci, co polegli po to, aby w górach zapanował spokój, a ogniami płonącymi na połoninach były jedynie rozpalone przez pasterzy i turystów.
Odwiedziliśmy w naszej wędrówce cmentarz wojskowy w Baligrodzie oraz pomnik Generała Świerczewskiego i miejsce, w którym zginął.
Przekonałyśmy się, że również, że Bieszczady nie są już bezludną i dziką krainą. Bieszczady dzisiejsze – to piękne asfaltowe drogi, nowe domy, szkoły i osiedla, zapora wodna na Solinie, czynne szyby naftowe, schroniska i ośrodki wypoczynkowe.
Do zwiedzonych przez nas w pierwszych dniach obozu zabytków historycznych, zaliczyłyśmy m.in. ruiny klasztoru w Zagórzu, z którymi wiążą się pikantne i jednocześnie pomne historie, opowiadane o byłych mieszkańcach tego obiektu. Bardzo interesującym było również muzeum w Sanoku, posiadające najbogatszy zbiór ikon.
Większość trasy przemierzyłyśmy samochodem. Nazwa tego środka lokomocji pochodzi od słów: „samemu” i „chodzić”, czyli na własnych nogach. Maszerując byłyśmy urzeczone pięknem lesistych zboczy górskich, krętymi serpentynami dróg i cudownie czystym powietrzem. Pomimo, że nie raz trzeba było iść pod górę, z ciężkim plecakiem na ramionach, nie traciłyśmy humoru. A powodów do śmiechu i radości było wiele, jak np.:
- spotkanie z adeptami sztuki kowbojskiej, gdzie gwoździem programu był koń doszczętnie zdenerwowany z obawy, czy znajdujący się na jego grzbiecie jeździec nie spadnie z siodła na skutek nadmiaru wrażeń,
- przeżycie natury gastronomicznej w postaci gigantycznej jajecznicy ze stu jaj,
- bezskuteczne nasłuchiwanie, czy w Wyłkowyji faktycznie wilki wyją. Ale poza odgłosami z odbywającego się akurat wesela , nic nie wyło,
- wysoce oryginalny sposób nawiązywania kontaktów towarzyskich przez miejscowych uwodzicieli w Polańczyku,
- roztrząsanie problemy, czy kaczki na stale zameldowane w Wołkowyji powinny ustąpić nam miejsca do mycia w miejscowym strumyku.
Jednym z ważniejszych zdarzeń w życiu obozu było dotarcie do Ustrzyk Dolnych. Doniosłość tego faktu polegała na tym, że w Ustrzykach znajdowało się kąpielisko miejskie, w którego wodach obóz nareszcie wymoczył swe strudzone i spieczone słońcem ciało.
Ostatnim etapem naszej wędrówki był Przemyśl. W mieście tym, oprócz zabytków architektonicznych, zwiedziliśmy słynne forty obronne z XX wieku. Z Przemyśla zrobiliśmy wypad do odległego o 7 km. Krasiczyna, którego osobliwością jest stary, renesansowy zamek, położony w pięknym parku. Podziwialiśmy kunszt dawnych budowniczych, twórców baszt: papieskiej, królewskiej, boskiej i rycerskiej, a także charakterystycznych dla tego zamku i rzadko spotykanych motywów zdobniczych w postaci oryginalnej attyki różniczkowej i sgraffita.
W parku, oprócz wielu gatunków drzew rodzimych, znajdują się liczne okazy drzew egzotycznych. Usłyszałyśmy także o ciekawym zwyczaju sadzenia drzew z okazji urodzin dzieci. Jaka szkoda, że tradycji tej nie kultywuje się w naszych czasach. Pomyślcie tylko, ile pięknych lasów moglibyśmy posiadać biorąc pod uwagę prężność biologiczną naszego społeczeństwa. Z zamkiem krasiczyńskim związane są różne legendy i opowiadania, np. o ukrytych drzwiach w gabinecie księcia, prowadzącej do tajemniczej sypialni, lub o romansie księcia Adama Sapiehy ze szwagierką Heleną Sanguszkówną. Ale o tym, jak to było naprawdę wiedzą tylko niemi świadkowie tamtych dni; stare mury i cyprysy w „alei miłości”.
Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. I tak po czternastu dniach, dobiegł nasz obóz, w którym brały udział:
oraz ich wychowawcy: mgr Irena Gawkowska i mgr Michał Nycz
Kończąc tę krótką relację ze słonecznych, letnich dni, uczestnicy obozu wędrownego ZSH składają serdeczne podziękowanie Dyrekcji Szkoły i kierownictwu obozu, za umożliwienie im poznania jednego z najpiękniejszych regionów oraz przyjemnego i pożytecznego spędzenia wakacji.